Tradycja czy nowoczesność?

Tradycja czy nowoczesność?

cze 27, 2019 | KULTURA I SZTUKA, PODHALE

Tradycja czy nowoczesność?

Czyli co zostało z rdzennej kultury Podhala

Zakopane jest w Polsce fenomenem. Trudno jest spotkać osobę, która nie była w tym miejscu choć raz w życiu, albo nie planuje odwiedzin w najbliższym czasie. Przyczyn popularności tego miejsca jest wiele. Z pewnością magnesem są przepiękne, jedyne w swoim rodzaju Tatry, najwyższe w kraju góry, tak łatwo stąd dostępne, widoczne przy ładnej pogodzie z niemal każdego miejsca w mieście. Jego swobodna atmosfera, brak snobistycznego zadęcia – również są w cenie. Podobnie jak lokalna kuchnia, unikatowa architektura, czy możliwość korzystania jednocześnie z atrakcji sportowych i kulturalnych. Jest coś jeszcze – wciąż żywe tradycje góralskie, możliwość zobaczenia rdzennych mieszkańców miasteczka w ich regionalnych strojach, posłuchania na żywo ich muzyki. Wiele osób liczy na to, że przyjeżdżając tu np. podczas świąt, spotka się jeszcze z tradycyjnymi obrzędami, które zanikły już w innych regionach. Czy tak jest rzeczywiście? Czy górale wciąż kultywują tradycje, o których możemy poczytać w licznych publikacjach? Przyjrzyjmy się tej kwestii nieco bliżej.

Na Podhalu tradycja i nowoczesność przeplatają się w harmonijny i niewymuszony sposób.

Tradycyjne stroje

Z całego bogactwa tradycji, może najżywszym jej przejawem są stroje – uroczyste, paradne. Choć jeszcze w pierwszej połowie XIX wieku góralskie odzienie było szaro-bure i skromne. Za jedyną ozdobę służyły czerwone i czarne włóczki, a spódnice, koszule, fartuchy damskie – wszystkie były po prostu z szarego płótna. Mężczyźni nosili pożółkłe portki z sukna, brązowe cuchy (pelerynki) bez ozdób, a filcowe, czarne kapelusze służyły im za czerpaki do wody i kociołki do przyrządzania strawy. Dziś jako strój góralski znamy jego wykwintną odmianę, która powstała w wyniku przemian zapoczątkowanych przez odkrycie Zakopanego przez tzw. ceprów. Wtedy to powstał styl zakopiański w architekturze, zdobnictwie, pamiątkarstwie. Został właściwie wymyślony przez Stanisława Witkiewicza, zafascynowanego Podhalem. Sporo inspiracji w dzisiejszych ubiorach pochodzi z Krakowa i tamtejszych tradycyjnych strojów. Górale rzeczywiście wkładają je na śluby, pogrzeby, idąc do kościoła w dni ważnych świąt. Bez słowa skargi panowie zakładają gryzące bukowe portki (spodnie z grubego, wełnianego sukna), ciężkie skórzane, nabijane ćwiekami pasy, panie sznurują gorsety i wkładają poszerzające biodra, suto marszczone spódnice. Nikt nie patrzy, czy to modne, czy wygodne, czy seksowne – to po prostu wyznacznik prestiżu, objaw dumy z przynależności do góralskich rodów. Ale nie jest to żaden przymus i zdarza się, że młodzi, nawet ci z góralskich rodzin, idą do ślubu w zwykłych ślubnych sukniach i smokingach, jak w całej Polsce. Gdzie jeszcze zobaczymy tradycyjne stroje? Oczywiście w karczmach, gdzie obsługa kelnerska najczęściej jest tak ubrana, podobnie jak muzycy z kapel góralskich. Tak też będą się prezentować wozacy przy wszelkich bryczkach i fasiągach. To jednak jest już folklor „skansenowy”, opracowany specjalnie na potrzeby turystów. Normalnie żaden góral tak się do pracy nie ubiera. Na co dzień można zobaczyć kobiety idące na spotkanie towarzyskie, czy do kościoła, mające na sobie jakiś element tradycyjny – np. chustę w kwiaty, albo naszyjnik z autentycznego czerwonego koralu. Poza tym, górale jak wszyscy inni zakopiańczycy noszą głównie ubrania sportowe, zdecydowanie najbardziej praktyczne w ostrym górskim klimacie.

Nie, górale nie ubierają się tak na co dzień. Ta pani zapewne jest kelnerką w sąsiedniej restauracji na Krupówkach

Boże Narodzenie

W wielu miejscach można przeczytać tekst tradycyjnych życzeń góralskich. Odwołują się one do pracy na roli, obrządku wiejskiego gospodarstwa. Czy dziś ktokolwiek je składa w takiej formie? Oczywiście nie. To znów element teatru, mrugnięcia okiem do widza – turysty. Jeśli trafi się np. na Wigilię w jednej z licznych karczm, które ją organizują, gospodarz z pewnością uraczy gości tradycyjną przemową. Jednak w zaciszu prywatnych domów odbywa się to tak jak w całej Polsce, a jeśli ktoś zabierze głos przemawiając do całej rodziny, to będzie to raczej najstarsza kobieta w rodzinie, niż mężczyzna. Zakopane ma jednak swoją unikatową tradycję. I nie są to jasełka – te wyglądają podobnie jak w kościołach w całym kraju. Chodzi o Pasterkę na Wiktorówkach. Nawet kilka tysięcy ludzi idzie lasem na polanę, gdzie w sanktuarium odprawiana jest msza. Nie wszyscy mieszczą się w kaplicy, więc większość stoi na mrozie. Księża częstują gorącą herbatą, o „prąd” do herbatki każdy dba we własnym zakresie. Dawniej górale szli z pochodniami, dziś są to raczej latarki czołówki, ale idea pozostała ta sama – przeżyć świąteczną radość blisko gór, natury, pod rozgwieżdżonym niebem. W praktyce bywa różnie, czasem sypie śnieg, gwiazd nie widać i tylko najwytrwalsi docierają do celu. Niektórzy wolą inną mszę, w Dolinie Chochołowskiej. Ma podobny klimat, niezmiennie też zdumiewa kapela góralska przygrywająca na mrozie. A jak ma się sprawa z tradycyjnymi podłazami, czyli odwiedzinami kawalerów w domach upatrzonych panien w pierwszy dzień świąt? Szczerze mówiąc, obyczaj jest w zaniku. Na Podhalu żyje taka sama młodzież jak w całej Polsce, używa do flirtów Facebooka i Messengera,  a nie ludowych przyśpiewek i posypywania izby owsem. Jeśli zdarzy się coś takiego, to raczej kawalerowie wybiorą się całą grupą, odwiedzą wszystkie koleżanki i będzie to miało na celu jedynie dobrą zabawę, a nie zdradzenie skrywanych uczuć względem wybranki.

W tym gospodarstwie na Harendzie rodzina sama kosi łąkę sierpami, a siano suszy się tradycyjną metodą.

Wielkanoc

Kto nigdy nie natknął się na opis tradycyjnej podhalańskiej polewacki? Tradycja kazała w lany poniedziałek oblewać dziewczyny wodą, a one niby to uciekały z piskiem, ale i nadstawiały się trochę. Wiadomo, im którą bardziej oblali, tym atrakcyjniejsza. Dziś? Zwycięża praktyczne podejście. W Wielkanoc bardzo często leży śnieg, wieje zimny orawski wiatr – kto by chciał ryzykować zapalenie płuc? Młodzież spędza więc ten dzień podobnie jak inne. Ale, również te święta mają swój unikatowy, jedyny w Polsce, obyczaj. I nie chodzi o konkurs palemek, ani wielkanocnych koszyczków, choć i takie się odbywają co roku w Bukowinie Tatrzańskiej. Są to wielkanocne zawody narciarskie na starym sprzęcie „O Wielkanocne Jajo” na Polanie Kalatówki,  na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zawodnicy występują w tradycyjnych strojach – pumpach, skarpetach pod kolana, panie nierzadko w sukniach. Wszyscy muszą mieć drewniane narty, klasyczne wiązania i skórzane buty, oraz bambusowe kije. Zawody rozgrywane są w dwóch kategoriach – jazda stylowa gdzie liczy się przede wszystkim elegancja i poprawność jazdy na drewnianych nartach telemarkiem. Druga kategoria to slalom równoległy – panie przeciwko panom. Jest bardzo wesoło, bo co chwila ktoś zalicza widowiskowy upadek. Impreza przyciąga rzesze widzów, a wśród publiczności i zawodników nie brak mieszkańców Zakopanego – starzy i młodzi, jednakowo radośnie korzystają z pełni zimy, jaka o tej porze roku panuje jeszcze w Tatrach.

Muzyka

Tym, co oprócz strojów przetrwało do dzisiejszych czasów, jest także tradycyjna góralska muzyka. Na Podhalu bardzo wiele osób umie grać na instrumentach, nierzadko na kilku, są tu pracownie znakomitych lutników, działają twórcy i mistrzowie gry na tradycyjnych dudach podhalańskich. Muzyka w wykonaniu kapel nie tylko towarzyszy w posiłkach klientom karczm. Ta zresztą często posiada liczne naleciałości z muzyki rumuńskiej i węgierskiej, nie jest także przestrzegane tradycyjne instrumentarium, bywa wzbogacane o akordeon lub kontrabas. Tradycyjna „góralska nuta” jest przede wszystkim żywym, istotnym elementem uroczystości takich jak śluby, pogrzeby, msze z okazji świąt kościelnych. Służy oprawie uroczystości miejskich, nie może się bez kapeli obyć żadne otwarcie wystawy, festiwalu, czy festynu. Prezentacji tradycyjnej muzyki służą liczne konkursy odbywające się podczas festiwalu Folkloru Ziem Górskich, imprezy takie jak Dziadońcyne Granie w Bukowinie Tatrzańskiej, czy Dudaski Tłusty Czwartek, a także zimowy festiwal Kolęd, Pastorałek i Pieśni Bożonarodzeniowych. Na Podhalu działają liczne zespoły folklorystyczne zrzeszające ludzi w każdym wieku i prezentujące naprawdę wysoki poziom. Kultywowanie muzycznych tradycji to już nie tylko folklor dla turystów. To autentyczna potrzeba wyrażenia siebie poprzez sztukę, a trzeba przyznać, że mieszkańcy podtatrzańskich terenów wyróżniają się zazwyczaj bardzo dobrym słuchem. Nawet zwykły śpiew wiernych w kościele podczas mszy budzi podziw – jak czysto, jak równo i energicznie ci ludzie śpiewają. 

Lutnicy podhalańscy słyną ze swojego kunsztu, na instrumentach tych najlepszych grają nawet wirtuozi muzyki klasycznej. Podejrzeć ich pracę z bliska można m.in. podczas Festiwalu Folkloru Ziem Górskich.

Religia

Podhale uchodzi za ostoję pobożności w Polsce. Górale nie kryją się z poparciem dla kościoła katolickiego, czczą Świętego Jana Pawła II co roku zapalając światło pod krzyżem na Giewoncie w rocznicę Jego śmierci. Ale myli się ten, kto myśli, że każdy góral żyje według przykazań, młodzi zachowują czystość do ślubu, a rodzina modli się przed każdym posiłkiem. Świat zmienia się również pod Tatrami. Nie brakuje także tutaj agnostyków. Jednak tutejszy dobry obyczaj nakazuje, by nie rozmawiać zbyt wiele na te tematy, pozwolić każdemu na życie w zgodzie z własnym sumieniem. Każdy za to wie, że jeśli potrzeba mu wsparcia by wytrwać w postanowieniu np. abstynencji – a jest to problem na Podhalu dość częsty – może iść do Ojców Jezuitów do kościoła „na Górce” i tam złożyć stosowną deklarację. Podobno zdarza się to nawet tym, co na co dzień od kościoła stronią. Miejscowy obyczaj sprawia skądinąd, że mieszkańcy Zakopanego i okolic wciąż mogą czuć się obserwowani przez czujne i troskliwe oko Matki Boskiej – co krok znajdziemy tu kapliczki przybite do drzewa, zaaranżowane we wnęce muru, są także w wielu miejscach w Tatrach.

Na pogrzebie najczęściej jest kapela – muzycy grają nawet na mrozie i w deszcz.

Tradycyjna kuchnia

Podhale dziś kojarzy nam się kulinarnie przede wszystkim z oscypkiem. Ten smaczny owczy serek jest faktycznie do dziś wyrabiany tradycyjnymi metodami i znajdziemy go w wielu miejscach. Jednak tradycyjna kuchnia góralska była po prostu biedna i niezbyt smaczna. Podstawę wyżywienia stanowiły grule, czyli ziemniaki, brukiew, polewka z mąki tzw. kluska, czy cienkie placki z owsianej mąki czyli moskole, a dla dzieci rzadko mleko. Znane dziś specjały jak pieczony baran, kwaśnica ze słoniną, czy pstrąg z pieca to już raczej swobodne wariacje na temat kuchni bogaczy. Podobnie żur z kiełbasą, czy pierogi – to po prostu kuchnia staropolska. Długą tradycję ma za to bigos – był targany w wielkich kotłach na pierwsze górskie wyprawy, w których brali udział najdawniejsi przewodnicy tatrzańscy, prowadząc w Tatry swoich zamożnych klientów. A jak się żywią zakopiańczycy prywatnie? Gotują jednakowo mężczyźni i kobiety. Sporo osób preferuje zdrowe odżywianie, dba o szczupłą sylwetkę. Choć niewielu oprze się pysznym ciastkom z miejscowej sieci cukierni Samanta, które uświetniają liczne towarzyskie spotkania. Wiele osób kultywuje tradycje wyrobu domowych nalewek, czasem ktoś po cichu przyzna, że i mocniejszy trunek potraf spreparować. Generalnie wszyscy omijają karczmy z wędzonym w dymie mięsiwem, zostawiając te przyjemności turystom. Ale na sushi czy „chińczyka” namówić górala nie jest łatwo – już prędzej posili się pizzą.

Gwara góralska

Jest to fenomen w skali całego kraju. Gwarą posługują się bowiem na co dzień ekspedientki, kelnerzy, kierowcy, ale i młodzież jadąca busem do szkoły. Nie chodzi tylko o charakterystyczną melodię zdania i akcent nie do pomylenia z żadnym innym. Górale naprawdę znają gwarowe słownictwo i używają go na co dzień. Wielu zna zresztą literacką polszczyznę i pięknie się nią posługuje, gdy potrzeba. Ale, w prywatnych kontaktach na co dzień naturalnie używa się gwary, na pohybel tym, co jej nie rozumieją. Z drugiej strony, górale niezbyt dobrze znają języki obce, poza grupą przewodników tatrzańskich, którzy żyją z oprowadzania zagranicznych turystów. Strony internetowe instytucji, informatory muzealne, programy imprez tworzone są zwykle tylko po polsku. Przeciętny góral zna trochę liczebników po angielsku, tyle mu potrzeba, by dogadać się z obcokrajowcem w kwestii najważniejszej – ile to będzie kosztowało.

Tradycyjna snycerka nadal ma zastosowanie na Podhalu. Ta, finezyjna i delikatna, zdobi stary Dom pod Jedlami, ale i dziś można znaleźć tu mistrzów tego fachu.

Tradycyjne budownictwo

Na Podhalu wciąż dobrze trzyma się tradycyjne budownictwo drewniane. Choć coraz bardziej zatraca się jego styl opracowany przez Stanisława Witkiewicza, a którego pięknym reliktem jest np. Willa Oksza, wciąż kolejne pokolenia młodych mieszkańców Podhala uczą się trudnej sztuki stawiania drewnianych domów. Są w tym fachowcami znanymi w całej Europie. Niestety, miasto zezwala na niszczenie tradycyjnej, niskiej, drewnianej zabudowy i zastępowanie jej wielkimi apartamentowcami. Jedne są piękne, przypominają tradycyjne domy, zawierają elementy snycerki, tradycyjne zdobienia, inne niestety prezentują styl „beton, stal i szkło” i rujnują architektoniczny klimat miasta. Ogólnie jednak dba się o to, by choć w detalach pojawiały się tradycyjne zdobienia, czego przykładem jest np. nowo otwarta galeria handlowa Krupówki 40. Na zewnątrz bryła nie przypomina w niczym góralskiej zabudowy, wewnątrz drewniane wykończenia nie pozwalają zapomnieć, w jakim mieście jesteśmy.

Jest gont, jest ozdobna snycerka, ale…do tradycyjnej architektury zaliczyć tego nie można.

Tradycyjne rolnictwo i wypas owiec

Tym, co z pewnością zostało od dawnych czasów i kultywowane jest także dziś, jest wypas owiec na halach. Co roku wiosną, 23 kwietnia owce są uroczyście wyprowadzane na hale i z nich sprowadzane jesienią, 29 września. Obrzęd ten nosi nazwę redyk i jest niezwykle malowniczym widowiskiem. Co jeszcze możemy zobaczyć? Prawdziwe sianokosy z użyciem sierpów – w wielu miejscach z uwagi na ukształtowanie terenu jest to najbardziej pożądany sposób koszenia trawy.

Tradycyjne gospodarstwo w Zębie. Owieczki cały dzień pasą się w przydomowym ogródku. Widok częsty w okolicach Zakopanego.

Tradycyjna wycinka lasu

Choć Tatrzański Park Narodowy jest obszarem chronionym przyrodniczo, wiatr halny co roku kładzie olbrzymie połacie lasu. Nie pozostaje zatem leśnikom nic innego, jak spożytkować zasoby drewna. Jak jednak przetransportować wielkie bale ze stromych zboczy? Okazuje się, że nadal najlepiej posłuży do tego koń. Praca jest niebezpieczna i leśnicy zawsze proszą turystów, by omijali tereny, na których właśnie odbywa się zrywka drewna. Informacje o tym, gdzie aktualnie jest przeprowadzana, znajdziemy także w codziennych komunikatach na stronie TPN. Jednak jeśli na nią natrafimy, warto przyjrzeć się z bezpiecznej odległości, jaką pewność ruchów i zręczność prezentują miejscowi drwale.

Powalone przez halny drzewa leśnicy zwożą ciągnąc drogą za traktorem. Ale ze zboczy często transportuje je koń.

To jakie w końcu jest Podhale?

Tradycyjne, czy nowoczesne? Dziś wciąż jeszcze można mówić, że jest mieszanką obydwu wpływów. To decyduje w dużej mierze o atrakcyjności regionu. Z jednej strony możemy już komfortowo nocować w eleganckich hotelach i korzystać z uroków basenów termalnych, z drugiej zobaczyć owce na hali i posłuchać tradycyjnej kapeli góralskiej. Jak długo jednak tak będzie? Czy za dwadzieścia, trzydzieści lat cokolwiek z tego zostanie? Miejmy nadzieję, że tak. Ostatecznie, o upadku Zakopanego, zaniku tradycji i wszędobylskiej komercji alarmowali pisarze i publicyści… już sto lat temu. A jednak, Zakopane wciąż zachowuje swoją odrębność i nie daje się pomylić z żadnym innym miejscem. Przyjedźmy więc tutaj i szukajmy tego, co wartościowe. Może najważniejsze jest to, że mieszkańcy tych terenów nie żyją w skansenie, nie robią niczego na siłę, nie starają się nikomu przypodobać – tak długo, jak ich samych ciekawi tradycja, będą ją kultywować. Choćby inni mieli się dziwić, będą robić swoje.

Anna Markiewicz