Zakopane – smacznego!
Każdy turysta, przyjeżdżając do dowolnego zakątka świata, ma w głowie dwa pierwsze cele. Dotrzeć do miejsca noclegu. Oraz znaleźć miejsce, gdzie można coś zjeść. Zwiedzanie następuje na ogół w dalszej kolejności. Nie inaczej w Zakopanem. Bardzo niewiele jest obiektów noclegowych, w których można samodzielnie przygotowywać posiłki, a też skądinąd mało kto marzy o tym podczas urlopu. Obowiązek nakarmienia dziesiątek tysięcy turystów przypada więc w udziale rozmaitym restauracjom, barom i straganom.
Dla wielu osób nie jest to sprawa najwyższej wagi, gdzie zjedzą i co. Najlepiej, by było szybko i niezbyt drogo, w końcu tyle innych atrakcji również domaga się naszej uwagi i portfela. Są jednak i tacy goście, którzy lubią poznawać nowe miejsca właśnie poprzez specyficzne dla regionu tradycje kulinarne. Albo podczas urlopu zaplanowali właśnie romantyczną kolację lub huczne urodziny i poszukują stosownego miejsca. Z myślą o takich osobach prezentujemy poniżej krótki opis tego, czego możemy się spodziewać w Zakopanem. Jeśli ktoś będzie miał okazję zarezerwować stolik podczas festiwalu „Destynacja Restauracja!”, sam przekona się o tym, czy warto przyjść ponownie do wybranych miejsc lub zarekomendować je innym. Ale warto też może wiedzieć, na co można liczyć w zwyczajnym trybie pracy lokali. Nie będzie to opis stworzony piórem smakosza, który poświęcił wiele czasu na degustację sztandarowych dań w wybranych lokalach, wypełniając precyzyjnie tabelki oceny. Ale oparty na wrażeniach prawdziwych turystów i miejscowych, którzy także czasem lubią zjeść poza domem, zaprosić gdzieś gości – jak w każdym innym mieście.
Listę otwiera BUBUJA, ul. Kościuszki 18.
Jest to restauracja, która w swoim menu wykracza daleko poza karkówkę z grilla i oscypka z żurawiną. W opisie możemy przeczytać, że jej profil to kuchnia międzynarodowa, mięsna i polska. W istocie, jest bardzo międzynarodowa i czasem przyda się pomoc kelnera w wyjaśnianiu, czym właściwie jest egzotycznie nazwana potrawa. Miejsce jest bardzo eleganckie, z gatunku „szkło czekające w nieskazitelnym porządku na stole”. Muzyka dyskretna, oświetlenie również. Obsługa sympatyczna. Stoliki dość daleko od siebie, można więc rozmawiać zachowując dyskrecję. Samo jedzenie jest powszechnie chwalone, a i szef jest chyba z niego dumny, bo nazwisko możemy przeczytać już na szyldzie na zewnątrz budynku. Odbywały się tu niekiedy koncerty na letnim tarasie. W sezonie zimowym oczywiście ich nie będzie, ale może powrócą latem. Restauracja jest dogodnie położona w centrum, dwie minuty drogi piechotą od dworca, w willi-pałacyku naprzeciwko Hotelu Stamary.
Kolejnym miejscem jest CASA MIA, ul. Krupówki 69.
Niepozorna z zewnątrz, w środku ładnie urządzona, choć stoliki dość ciasno zestawione. Bardzo chwalona za poziom serwowanych potraw i miłą obsługę. Oferuje dania kuchni śródziemnomorskiej i międzynarodowe w charakterze, autorskie fantazyjne potrawy, podawane w przemyślany sposób. Co może być istotne, niemile są tu widziane dzieci do lat sześciu. Nie wolno również w prowadzać zwierząt. Dla tych, którzy planują spokojną rozmowę lub kolację we dwoje – idealnie. Dla tych, którzy dzieci, ani zwierzątka nie zostawią w hotelu – krótko mówiąc minus. Jednak ilość dobrych recenzji z różnych źródeł nie pozwala ominąć tej kameralnej knajpki.
HALKA, hotel Aries, ul Zaruskiego 5.
W opisie możemy przeczytać, że serwowana jest tu kuchnia polska, amerykańska, autorska, molekularna, nowoczesna, mięsa i wina. Co ciekawe, na wspomniany wyżej festiwal szef kuchni jako dania pokazowe wybrał wołowy ogon i grule z maślanką, ale należy to chyba traktować jako przymrużenie oka w kierunku tradycji, a nie dosłowną ciężką kuchnię polską. Jeśli chodzi o wystrój – z ambicjami do elegancji, choć, jak w całym hotelu, nadmiar pstrokatych printów i ozdobnej snycerki może przyprawić o zawrót głowy niekoniecznie z zachwytu. Plusem jest dyskretna obsługa i daleko od siebie umieszczone stoliki sprzyjające rozmowom biznesowym i romantycznym wieczorom we dwoje. Ceny dość wysokie, porcje odwrotnie proporcjonalne. Tu płaci się za jakość, nie ilość.
JAVORINA, ul. Strążyska 1
Znajdziemy tu dania kuchni międzynarodowej, polskiej, staropolskiej – tak mięsne jak i wegetariańskie. To miejsce o wystroju typowym dla regionalnej karczmy, dominuje jasne drewno. Bardzo przestronna, sprawdzona podczas spotkań biznesowych, rodzinnych. Dzieci mile widziane, mają swój kącik z zabawkami. Odbywają się tu spotkania kulturalne, wystawy, koncerty oraz aukcje charytatywne. Co roku w zimie gości tu wystawa Anioły pod Tatrami, swoisty przegląd anielskich wizji w wykonaniu artystów z Podhala. Minusem jest dość długie oczekiwanie i nierówny poziom potraw – od wspaniałych, niebanalnych kompozycji po zaledwie zwyczajne i niezbyt dopracowane dania. Plusem niezbyt nachalna muzyka, a także specjalne menu w czasie świąt.
RESTAURACJA GRAND KASPROWY, Szymaszkowa 1
Usytuowana w hotelu Kasprowy na Szymaszkowej z pięknym widokiem na Tatry. Kuchnia słynie głównie z dań mięsnych i rybnych, podawanych z pieca lub grilla. Są też potrawy wegetariańskie. Obsługa wielojęzyczna. Wnętrze, w zamyśle służące prezentacji kunsztu podhalańskich artystów, przeładowane nieco ozdobami, mieszanką stylów i wzorów. Mimo to elegancko, dyskretnie, przepastne fotele i tworzące klimat komfortu dywany. Do polecenia dorosłym.
Restauracja i cukiernia GÓRALSKA TRADYCJA, ul. Krupówki 29
Kuchnia tradycyjna, ale w lżejszym wydaniu. Piękne wnętrza w stylu architektury zakopiańskiej, dużo dzieł sztuki na ścianach. Przestrzeni dużo, może aż w nadmiarze, dzięki czemu nie ma wrażenia przytulności. Dobre miejsce na eleganckie spotkania biznesowe. Jedynym minusem jest obsługa, dość chłodna w obejściu i dająca dużo czasu na podziwianie wnętrz i widoków za oknem – są w Zakopanem miejsca, gdzie możemy się poczuć bardziej serdecznie przyjęci. Ceny dość wysokie, choć porcje nie ogromne. Jakość wynagradza jednak ilość, a miejsce ma swoich wiernych fanów. Przy wejściu do restauracji, która znajduje się na górze, możemy zapomnieć, po co przyszliśmy – od wejścia kusi gablota z ciastami i tortami.
ZAKOPIAŃSKA, ul. Jagiellońska 18
Urządzona w zabytkowej witkiewiczowskiej willi, kusi atmosferą wnętrza. Czasem tłoczno, trzeba rezerwować stolik, innym razem pustki każą się zastanowić, czy kelnerzy nie nasłuchują każdego słowa. Kuchnia tradycyjna, choć lżejsza i przefiltrowana przez osobiste interpretacje szefa. Miłe wnętrze, ogródek niestety graniczy z parkingiem przed supermarketem. Dla rodzin, na kameralne spotkania.
MAŁA SZWAJCARIA, Hr. Władysława Zamoyskiego 11
Miejsce polecane przez miłośników niezbyt wyszukanych klimatów i dobrej kuchni. Obsługa sympatyczna i na ogół szybka, choć w sezonie, przy pełnym obłożeniu, trzeba niekiedy dłużej poczekać. Dania kuchni europejskiej, polskiej, szwajcarskiej. Miejsce przyjazne dzieciom, ładnie i prosto urządzone. Ceny niezbyt niskie, ale cóż…mamy się tu poczuć jak w Szwajcarii.
BĄKOWO ZOHYLINA – WYŹNIO, ul. Piłsudskiego 28a
Karczma regionalna z muzyką na żywo. Gra kapela (w sezonie codziennie od 18, poza sezonem w weekendy), ale przestronne wnętrze pozwala na prowadzenie rozmów. Wnętrza gorące, skóry, poroża, palenisko z dzwonem, ławy. Jest też ogródek i polana z grillami i stawem rybnym do organizacji imprez plenerowych. Obsługa w tradycyjnych strojach, zawsze skłonna do żartów. Kuchnia tradycyjna, na przyzwoitym poziomie i bez liczenia kalorii, litrowy dzban piwa też dostaniemy. Dla miłośników góralskich klimatów i niezobowiązującej atmosfery. Zwykle tłoczno, lepiej rezerwować miejsca. Nie stolik, bo gdy przychodzimy np. we dwoje, zapewne zasadzą nas przy dużym stole z innymi, co idealnie wpasowuje się w atmosferę restauracji. Dobre miejsce dla grup na wieczory integracyjne, urodziny – oderwanie od świata gwarantowane. Zdarzają się spontaniczne tańce góralskie, albo integracja muzyczna z kapelą, gdy wśród gości trafi się artysta.
BĄKOWO ZOHYLINA – NIŹNIO, uL. Piłsudskiego 6.
Podobna do swojej wyżej położonej odpowiedniczki, jednak z tą różnicą, że mniejsza. Gdy więc chłopcy z kapeli zaśpiewają na całe gardło, trudno rozmawiać. Za to jest usytuowana znacznie bliżej Krupówek, tuż za oczkiem wodnym, co może być zaletą. Obsługa cierpliwie znosi tak samodzielnie realizowane pomysły na aranżację stolików dla grup, jak i nadmierną wesołość gości, którzy w Zohylinie (w gwarze: schronieniu) poczuli się jak w domu.
BROWAR WATRA, ul. Zamoyskiego 2
Napiszemy o nim tutaj, choć bardziej powinien znaleźć się w sekcji „koncerty i rozrywka”. To jest bowiem główną atrakcją tego miejsca, jak i zdecydowanie dłuższe godziny otwarcia, nawet do 1 w nocy, co w realiach Zakopanego jest wyczynem. Odbywają się tu koncerty, można potańczyć, wypić warzone na miejscu piwo. Dania raczej z tych ciężkich, tłustych i mocno wędzonych, więc nie będziemy się o nich rozpisywać. Jedno takie miejsce w Zakopanem musi być.
CUKIERNIE SAMANTA
Spacerując po mieście od czasu do czasu natkniemy się na szyld cukierni Samanta. Znane każdemu zakopiańczykowi, pozwalają zaaranżować niezobowiązujące spotkanie przy ciastku i kawie. Ceny bardzo niskie, porcje ciast i tortów małe – kuszą, aby spróbować kilku rodzajów, szczególnie, że wybór jest spory. Jeśli można mieć zastrzeżenia, to niektóre ciastka i torty mogłyby być lepiej nasączone. Ogólnie jednak, pobyt tutaj wywołuje uśmiech na twarzy każdego miłośnika słodyczy. Najbardziej zatłoczona jest ta na Krupówkach, równie miło, a zdecydowanie ciszej jest obok Atmy na Kasprusiach, Na Witkiewicza i Chramcówkach.
STRH Bistro Art Caffe, ul. Krupówki 4a
Największym plusem tego miejsca jest widok z okien na korony drzew, pobliski kościół, a w oddali Orlą Perć. Wystrój nowoczesny, w karcie godne polecenia sezonowe smoothie i herbaty. Ceny wyższe niż w Samancie, ale za to mamy możliwość podziwiania wystaw sztuki nowoczesnej, fotografii, plakatu. Miła obsługa, nieco zbyt głośna muzyka, ale ogólnie miejsce z klimatem.
CAFE TYGODNIK PODHALAŃSKI, ul. Kościuszki 3 (na szczycie domu handlowego Granit, wjazd windą na 4. piętro)
Miejsce znane głównie miejscowym. Usytuowane w starej siedzibie redakcji Tygodnika. Ma odziedziczone po niej wyjątkowe wnętrze podzielone na przeszklone pokoiki-gablotki, które zapewniają dyskrecję konwersacji. Miejsce na drinka, drobną przekąskę. Największy plus – taras widokowy z którego widać panoramę Orlej Perci, Giewont i Tatry Zachodnie, a także centrum miasta z góry. Ale nawet wieczorem, albo w trakcie śnieżycy, kiedy gór nie widać, jest to dobre miejsce by zaszyć się z książką lub gazetą, albo spotkać z przyjaciółmi na pogawędkę w luźnej atmosferze. Kelnerzy czasem nie wyrabiają się z ilością zamówień, nie można tu liczyć na ekspresową obsługę. Ale też nie jest to miejsce, do którego wpada się w pośpiechu.
Jak można zauważyć, w zestawieniu poza restauracją Casa Mia nie ma restauracji i karczm z Krupówek. Trudno polecać je tym, którzy cenią sobie spokój, elegancję, wyrafinowaną obsługę i autorską kartę dań. Ich plusem jest często świetna muzyka na żywo (Staro Izba, Stek Chałupa, Owczarnia, Karczma po Zbóju) – pod warunkiem, że uwielbiamy góralskie klimaty. Minusem – tłok i hałas, czasem długie oczekiwanie na zamówienie, co nie dziwi przy ilości gości. Obsługa zwykle jest dziarska i sprawna, choć nie ma czasu na dłuższe pogawędki, ot, niezbędne minimum. Kuchnia na ogół nie wyróżnia się niczym specjalnym, oscypki na gorąco są krowie, a mięso niemiłosiernie długo przypiekane nad paleniskiem po prostu jest już niezdrowe. Od czasu do czasu można się uraczyć również takim daniem, jednak przy dłuższym pobycie odradzamy codzienne stołowanie się w tych miejscach.
Na Krupówkach natkniemy się też na niezliczone bary fast food w stylu góralskim. Serwują tam Góralburgery, placki ziemniaczane i inne dania. Jeśli naprawdę nie musimy tam wejść, omińmy je szerokim łukiem. Jakość potraw jak i higiena ich przygotowywania mogą skończyć się rozstrojem żołądka. Generalnie omijać powinniśmy też wszystkie miejsca, z których dobiega swąd gryzącego dymu z palenisk, choć w urlopowym zawrocie głowy łatwo stracić dyscyplinę i nabrać ochoty na małe szaleństwo.
Oczywiście, zestawienie powyżej nie obejmuje całej oferty Zakopanego. Są przecież restauracje hotelowe, łowisko pstrągów, wegański raj miłośników kaszy, czy bary mleczne serwujące domową kuchnię, najczęściej wybierane przez rodziny z małymi dziećmi. Są dziesiątki miejsc, gdzie zjemy gofry, pączki, naleśniki. Nie warto jednak koncentrować wokół tych przyziemnych przyjemności swojego pobytu w Zakopanem, tutejsze gofry nie różnią się od tych w innych częściach kraju. Czy są miejsca, które zdecydowanie odradzamy? Na szczęście takich nie ma. Jeśli jednak wchodzimy do lokalu i nikt nas nie wita, straszą puste stoliki, choć ewidentnie jest popularna pora posiłków – albo miejsce zaczęło działalność tydzień temu, albo coś szwankuje. Gdy wyczuwamy, że obsługa obrazi się, jeśli nie zamówimy obiadu z pięciu dań, a my akurat mamy ochotę na dwa – również odpuśćmy sobie wizytę. Jest w Zakopanem całkiem sporo miejsc, gdzie kelnerzy pożartują sobie z nami, doradzą, co warto dziś zamówić i skąd wyjdziemy nie tylko z pełnym żołądkiem, ale też z miłymi wspomnieniami i chęcią na powrót.
Anna Markiewicz